
|
 |
Wianek najpierw
trzeba było zrobić...
|
 |
...potem wystartować
w konkursie i odebrać nagrodę...
|
 |
A na koniec z
płynącego statku Danuta Winkler wrzuciła swój wianek do Wisły.
|
Prowadzący imprezę zachęcali publiczność do robienia wianków. Można było wykorzystać rośliny
otaczające bulwar. Ci bardziej zapobiegliwy przynieśli z sobą kwiaty,
jeszcze inni gotowe wianki. Wcześniej z wielkiego kosza mieszkańcy losowali
karteczki z przysłowiami o miłości. Przy wielkim ognisku chętni piekli
kiełbaski. W międzyczasie na scenie grał zespół. Nadszedł czas
na rozwiązanie wiankowego konkursu. Oczywiście przegranych nie było. Jury
nagrodziło najładniejsze, a ci którzy w wiankowych zmaganiach wystąpili,
otrzymali nagrody. Kilkadziesiąt minut przed godziną 21 nastąpił chyba
najciekawszy moment wianków. Rejs statkiem za darmo i możliwość wrzucenia
tradycyjnych plecionek z roślin. Dwa statki z kompletem osób wypłynęły
na środek Wisły. Wszystkie wianki trafiły do wody. Niektóre bardzo proste
inne misternie splecione ze świeczkami w środku.
Obrzędy "sobótkowe" mają tradycje przedchrześcijańskie. Rzucanie
wianków jest ściśle związane z naszymi przodkami. Wykonywano je z roślin,
które według wierzeń posiadały szczególną moc. Zabezpieczały przed demonami
i złem. Rzucanie wianków to według dawnych tradycji ofiara dla wody, aby
było jej w czerwcu jak najmniej. Żeby teraz świeciło słońce, a deszcz
nie padał. Takie przekonanie miało związek z wegetacją roślin, które do
prawidłowego rozwoju potrzebują już tylko teraz słońca.
|